Komentarze: 3
No więc (nie zaczyna sie zdania od no więc) w niedziele po całej sobocie nałki pojechałem sobie na nartki. Wstałem o 5:30 co bynajmniej nie jest normalne i pojechałem do zakopca. Qwa myślałem ze sie pochlastam! Najpierw stałem od 8:20 do 10:20 w kolejce zeby wjechac na pierdolony kasprowy!!! Potem spoko lajt pojeździłem na gasienicowej i zjechalem sobie do kuznic, a potem na parking do auta. Nastepnie pojechałem z ojcem po matke która była na jakims wyjeździe z pracy i wpadliśmy do ciotki. Oczywiscie gadka szmatka do 17 (myślałem że pierdolca dostane) i wracamy do kraka. I co oczywiście napierdolonej zakopiance korek! Zapierdalalismy z zawrotna predkoscia 20km/hm (czasem wiecej a za myslenicami normalnie) przez 3,5h do krakowa!!! Już na nic siły nie miałem i o 22 zasnołem jak zabity.
Podsumowująć było spoko gdyby nie jebana zakopianka:)